Gdy wieje wiatr historii,
Potęga żywiołu
oprawców,
tyranów,
nikczemnych…
W  mig strąca z cokołu!

Czas…
najlepszy arbiter
pomniki wyburzy,
jeśli ktoś na monument
wcale nie zasłuży.

Czas…
najlepszy arbiter
on wszystkim pokaże,

kukliński

kto zasłużył na pomnik,

a kto był zbrodniarzem.

 

dzierżyński

 

16 listopada 1989 zdemontowany został warszawski pomnik Feliksa Dzierżyńskiego

 

– No, dziecko, opowiadaj, co dzisiaj było w szkole.

Oczywiście, Senior pytał co było na lekcji historii.

– Dzisiaj było o Dzierżyńskim…

– Pokaż no…

Wyrwał mi zeszyt z ręki i zaczął czytać notatkę z lekcji.

– „Wieczny Płomień Rewolucji”… „Żelazny Feliks…”. No taaaaaak…             Wiesz co, jak cię pani w szkole zapyta, to powiesz jej to, co wam podyktowała do zeszytu. A jeśli chcesz wiedzieć kim naprawdę był Dzierżyński, to idź i zapytaj dziadka.

Poszłam.

Dziadek mi opowiedział, jak jego stryj, Marceli, po 25 latach w carskim wojsku wracał do domu z kufrem książek. Wyuczył się na lekarza. Zamierzał zostać w Rosji i tam kontynuować karierę, jak to uczynił przed laty kuzyn Piotr, który założył w Rosji rodzinę i osiedlił się w Sankt Petersburgu. Marceli zamierzał zostać w Rosji, jednak czasy były niespokojne, więc się rozmyślił. Rewolucja 1905 ostatecznie nakłoniła go do powrotu.

Gdzieś na stacji pociąg się zatrzymał. Powiedziano, że dalej nie pojedzie, bo skończył się węgiel.

Po kilku godzinach pojawił się jakiś oddział konnych. Szczupły, wysoki dowódca zapytał, czy nic się nie da zrobić, żeby pociąg pojechał dalej. Zawiadowca odpowiedział, że nie, trzeba zaczekać na węgiel.

Nieco dalej krzątała się grupka robotników.

– Nic by się nie dało zrobić?

– Jak to nie? Tam leżą podkłady kolejowe, duże belki. Dobre drewno, smolne. Porąbać i pojedzie.

Dowódca bez namysłu wyciągnął nagan. Jeden krótki strzał – i zawiadowca stacji leżał martwy na ziemi. 

– Teraz ty starszyna. Dawaj, pociąg ma jechać. – powiedział do robotnika.

I to właśnie był Feliks Dzierżyński. Czerwony kat, zabijał kogo popadnie. Nawet nie wiadomo ilu ludzi przyprawił o śmierć, on i jego czerezwyczajka. Setki tysięcy. I teraz mu pomniki stawiają…

Ale on jeszcze poleci z tego pomnika tylko świst! Tak samo jak ten drugi, Nowotko, co to go w Łapach postawili. Ja może tego nie doczekam, ale ty – na pewno. Wspomnisz moje słowo!

 

No i właśnie wspominam…