Ostatnio, gdzie nie spojrzeć
opowiadają wszędzie
O zawartości teczek
i niejednej Legendzie.
Chyba praktycznie każdy
do tej opinii się skłania,
że teczki z wiadomej szafy
są warte przeczytania…
Jak rozumieć legendę?
Co to właściwie znaczy?
Sięgnijmy po źródłosłów,
bo to wiele tłumaczy.
W łacinie
legenda oznacza
„Coś, co przeczytać należy”.
A bywa, że przy lekturze
człek własnym oczom nie wierzy.
Teraz też:
Ledwie teczki
i oczy otworzył,
Wnet legendy ze smutkiem
między bajki włożył…
I na koniec – legendy współczesne:
Z „Encyklopedii Staropolskiej” Zygmunta Glogera:
„Legenda. Tak nazywano to, co w średnich wiekach odczytywano po kościołach w czasie nabożeństwa bądź z Pisma św., bądź z Aktów męczeńskich, bądź z żywotów świętych. Później wszakże wyraz legenda oznaczał zwykle opis historyczny życia jednego ze świętych, do którego dodawano poetyczne szczegóły, jakie gorąca wiara wytwarzała dla zachwycenia umysłu i podniesienia serca wiernych. Duchowieństwo odczytywało wreszcie legendy poza kościołem, na zebraniach chrześcijan, gdzie już chodziło nie o naukę historyi, ale o moralny wpływ na umysły prostoty i pociągnięcie jej do Boga. Z literatury kościelnej przeszła legenda i do literatury narodowej. Uprawiali ją z powodzeniem, wprowadzając do niej podania ludowe, pisarze polscy: Hołowiński („Legendy”, Wilno 1843 i 1855), Witwicki, Odyniec, Bogdan Zaleski i ostatni Marjan Gawalewicz”.
A w naszych czasach:
Ze słownika etymologicznego:
Obrazek wyróżniający: Źródło