Mam problem ze spowiedzią.
Nie rozumiem wcale,
po co mam klękać przed jakimś
księdzem w konfesjonale.
I mówić o swoich grzechach…
Jest niezbyt przyjemnie,
klęczeć przed kimś,
kto może
jest większym grzesznikiem
ode mnie…
Mam pomysł na reformę!
A wszyscy sąsiedzi
zaczną chętnie i często
chodzić do spowiedzi:
A ile by było pożytku,
radości i uciechy!
Wystarczy, że każdy będzie
wyznawać cudze grzechy…
Na użytek braci szkolnej i studenckiej…. i każdej innej
Słów parę o spowiedzi
– Muszę się do czegoś przyznać. Mam problem ze spowiedzią… Przychodzi mi to z wielkim trudem.
– Co to za trudności? – zapytał ksiądz.
– Dlaczego mam się spowiadać księdzu, który jest takim samym człowiekiem jak ja. A może i gorszym grzesznikiem ode mnie… W Austrii, we Francji, w Belgii… w wielu krajach już się tego nie stosuje. A u nas, mało tego, że mam się spowiadać, to jeszcze jak ksiądz chodzi po kolędzie, to zostawia takie kartki do spowiedzi…
Ksiądz milczał.
Pomyślałam sobie, że nie wie, co ma odpowiedzieć i już zamierzałam ogłosić mój tryumf. Ale po dłuższej chwili odparł z pewnym zniecierpliwieniem:
– A wiesz co… Ja też ma problem ze spowiedzią. Też mi to przychodzi z trudem. Ja wcale nie siedzę w konfesjonale z ciekawości, żeby posłuchać co kto przeskrobał. Potrafiłbym sobie znaleźć ze sto innych zajęć, o wiele ciekawszych i przyjemniejszych. A siedzę i słucham…
Tym razem ja zamilkłam.
– Tu chyba chodzi całkiem o co innego…
Rozmowa była długa i stopniowo rozjaśniały się różne aspekty sakramentu spowiedzi – po obydwu stronach kratek konfesjonału.
Właśnie wtedy dotarło do mnie, że tu chodzi o coś głębszego.
O spotkanie zagubionej owcy z pasterzem, który zostawił 99 innych owiec, aby ją odnaleźć.
O spotkanie zachłannego celnika z Tym, dla którego warto zostawić nieuczciwe zyski, a nawet narazić się na śmieszność i wejść na drzewo.
O spotkanie jawnogrzesznicy z Tym, który powiedział „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”.
O spotkanie Samarytanki czerpiącej wodę ze studni z Tym, który jest źródłem wody żywej.
O spotkanie trędowatego z Tym, który może go uzdrowić.
O spotkanie syna marnotrawnego, który zrozumiał swój błąd, z miłosiernym Ojcem, który wychodzi mu naprzeciw…
O spotkanie skruszonego łotra wyznającego swoje winy, z Tym, który może przebaczyć i obiecać „Dziś ze Mną będziesz w raju”…
Minęło… ładnych parę lat.
Nie przestałam mieć rozmaitych „trudności ze spowiedzią”. Czasem zwlekam z tygodnia na tydzień… Cóż… Nie czerpiemy przyjemności z mówienia o swoich porażkach i błędach. Nie jest to miłym przeżyciem dla nikogo…
Za to dobra spowiedź uskrzydla duszę. Przynosi ulgę. Pociesza. Umacnia… Tylko trzeba chociaż raz przeżyć naprawdę dobrą spowiedź, żeby się o tym przekonać…
Pan Jezus mówił, że trzeba „zaprzeć się samego siebie”.
A przełamanie niechęci do spowiedzi jest doskonałą ku temu okazją.