Czy klucz był niedomknięty,
czy utwór za krótki…
Uciekły z pięciolinii
rozbrykane nutki.
Wiatr je złapał i porwał
jak piórka
do góry
Jednym lekkim podmuchem
uniósł
aż pod chmury.
Teraz w niebie
wysoko
melodię skradzioną
wygwizduje skowronek
z wiatrem
unisono.
Jedna nutka cichutko
gdzieś w liściach szeleszcze
a inne,
jak się wyszumią,
wnet powrócą z deszczem.
Drugą pochwycił jastrząb,
szybuje z nią w kółko,
a trzecia w chowanego
bawi się
z kukułką.
Już szemrzą i pluszczą krople
nutki na deszczu mokną,
proszą, żeby je wpuścić
nieśmiało stukają w okno.
A pióro Fryderyka
krople zwinnie chwyta
już spływa na pięciolinię
melodia w deszczu ukryta…
I do dzisiaj
gdy zabrzmi
przemoknięta i drżąca
ociera łzy ukradkiem
wiatr
i wierzba płacząca.
„Padają tu deszcze, o jakich nie ma się gdzie indziej pojęcia…”