Zostały w języku polskim
nawyki fatalne,
zdradzające zapędy
iście impierialne,
Toteż się gramatyka
wyraża niemodnie,
o tych miejscach, gdzie były
dawne Kresy Wschodnie.
I rzewną dumkę nuci
tęsknym wodzi wzrokiem
Gdzieś tam, na Dzikich Polach,
Hen… w stepie szerokim…
Wciąż powtarza „na Litwie”
gdy mowa o Litwinie
Wciąż jeździ „na Białoruś”
i mieszka „na Ukrainie”…

Skoro się gramatyka
miesza do polityki,
nie dziw, że politycy
biorą ją na języki,
A stwierdziwszy,
że język wymaga reformy,
dyktują narodowi
prawidłowe normy.

I tak:
choć od stuleci
każdy mówił „na”,
teraz to się zmieniło
I „w” mówić ma.

Kolonialne nawyki
Polak zmienić musi!
Ma mówić:

w Ukrainie
w Litwie
w Białorusi.

Gdy tak się rzeczy mają,
Mam postulat inny!
Dzieci już na kolonie
jeździć nie powinny!

Już wiemy, że przyimek
„na”
to wielkie zło…

Niechaj będą „w koloniach”
i niech jeżdżą „do”!*

Nauczą nas eksperci
Ze sfer elitarnych
Odróżniać kolonie szkolne

od kolonii karnych…

Chyba już wszyscy wiedzą
Jak wielki sekret ma
Mały przyimek „w
I  przyimek „na„.

Na szczęście – od pokoleń
każde dziecko wie,
że musi to na Rusi.
A w Polsce
jak kto chce!

Wybierajcie, Rodacy,
normę prawidłową:

Poprawność polityczną,
albo
językową!

 

 

…Już uszy więdną od tego „w” i „do”… Dziennikarze i Politycy uparli się, że mamy mówić „w Ukrainie”. Jesteśmy bombardowani tym potworkiem językowym od rana do wieczora…


Niechby wreszcie przestali mordować język polski. Mogliby zostawić w spokoju przynajmniej gramatykę!

Język jest żywy i nieustannie się zmienia. Jednak są to procesy samoistne, które dokonują się w czasie, w miarę upływu lat, zupełnie spontanicznie. Jedne słowa znikają, inne zmieniają znaczenie, ulega zmianie sposób wyrażania się i budowania zdań… ale językiem nie da się sterować odgórnie! Czego nasi politycy, jak widać, nie rozumieją.


Ludzkość już przerabiała takie próby odgórnego sterowania językiem i zawsze były groteskowe. Np. w czasie rewolucji zwanej wielką, we Francji zmieniono nazwy miesięcy i rachubę czasu. Ten rewolucyjny kalendarz był tak durny, że śmieszy do dziś.

Tego rodzaju dyktowanie ludziom jak mają mówić, to już jest czysty Orwell i Gramsci (tyle że w praktyce, nie w literaturze czy w teorii).

Zostawcie język w spokoju! Niech żyje swoim życiem. Nie próbujcie narzucać „jedynie słusznych” form i słów. (A mówię to jako językoznawca – nie żadna „językoznawczyni” czy „językoznawka”).

Liczę na opamiętanie dziennikarskiej i politycznej braci. Trzeba zostawić przyimki w spokoju (a jeszcze bardziej słuchaczy, telewidzów i czytelników).
Minie lat mało-wiele, będą równolegle funkcjonować obie formy, w końcu jedna wyprze drugą. A która – należy to zostawić naturalnym procesom, które od zawsze zachodzą w każdym języku świata…. 
Sztuczne przyspieszanie tych procesów, ta idiotyczna presja, politpoprawna nowomowa, irytująca zarazem, jest bezsensowna i niczemu nie służy.

Przykład z życia wzięty: w Zaporożu były porozwieszane wulgarne banery (ze słynnymi słowami, które usłyszał „Russkij wojennyj karabl” (zresztą został wysłany „na”). Zostały zastąpione pięknymi w swej wymowie słowami błogosławieństwa. Jak już coś zastępować, to mądrze! 

Mój kolega po fachu (tłumacz przysięgły) twierdzi, że forma „w Ukrainie” jest starsza i przytacza cytaty z Jana Chryzostoma Paska. Powołuje się także na Mickiewicza, który w „Panu Tadeuszu” 24 razy użył formy „w Litwie”. 

 

Nawet Pan Profesor Miodek Złotousty, który wygłosił kiedyś pogadankę opowiadając się jednoznacznie za formą „na” , stwierdził niedawno, że od 24 lutego używa formy „w Ukrainie”.

Cóż… Skoro zaleca się nam powrót do czasów Chryzostoma Paska, przywróćmy ówczesne znaczenie na przykład  słowu „kobieta”. Tym bardziej, że niektóre kobiety zażarcie walczą z gramatyką i kaleczą język tak zwanymi  „feminatywami”

Słowo „kobieta” – wedle dawnych słowników języka polskiego znaczyło „dziewka chlewna”, a pochodzi od wyrazu „koba” – chlew.

 

Choć to się feministkom
raczej nie spodoba,
Słowo „kobieta”
pochodzi od wyrazu „koba”.

Tak się na chlew mówiło.

Niech się
kobieta nie gniewa,
lecz etymologicznie
znaczy
„dziewka z chlewa”…

A teraz, mili moi
Przejdźcie do ukazów
w ramach zawziętej walki
z etymologią wyrazów!