Pewna żaba
była słaba.
Więc przychodzi do doktora
i powiada, że jest chora.
– Panie doktorze! Tak źle się czuję…
A on:
– Kolejka obowiązuje!
Westchnęła żaba:
– Trudno zaprzeczyć…
Mam końskie zdrowie.
Będę się leczyć.
Poszła potulnie do rejestracji.
Czekała, prawie do kolacji.
Aż w końcu lekarz ją zawołał
Zajrzał do gardła
dotknął czoła.
I mówi:
– Sprawa oczywista.
Musi to zbadać specjalista.
Dam skierowanie,
pacjentko droga.
I pójdzie Pani
do żabologa.
Do specjalisty się zapisała.
Znów trzeba czekać
rok bez mała.
Żabolog zabrał się do dzieła
Ciężka kuracja się zaczęła
Gdy orzekł:
– Trzeba wyjść z bajora.
Bo z winy błota
jest pani chora…
Jęczy pacjentka nieszczęśliwa
– Chyba nie wyjdę z tego żywa…
Mnie chyba nic już nie pomoże…
niech Pan mi powie,
Panie doktorze,
Czy kiedyś ta choroba minie?
Przecież jest postęp w medycynie…
– Zawiodły wszelkie inne sposoby…
Mam lek – lecz gorszy od choroby.
Zostanie Pani skierowana
do sanatorium „U Bociana”.
Choć zarzekała się żaba błota
za ciężkie były antydota!
Zatem, nie mówiąc nic nikomu
Żaba czym prędzej
wraca do domu.
W swoim bajorku znów się moczy
– Tu żaden bocian mi nie podskoczy!
Bo każdy miejsce ma w przyrodzie,
gdzie czuje się jak ryba w wodzie!
„Najlepszymi lekarzami na świecie są: doktor dieta, doktor spokój i doktor dobry humor”.
Jonathan Swift